Tłumy studentów czekają na piątkowy wykład na 7:30.

Niemożliwe? A jednak. Budynek C-1 jest na granicy pojemności po tym, jak wszyscy studenci, chętni i wyspani, przyszli na wykład o 7:30. Rektor PWr chce odwołać zajęcia z obaw sanitarnych, a wydział rozważa obstawę policji na wszelki wypadek.

– Są takie tłumy, że nie mam nawet jak wyjąć telefonu! – krzyczy gnieciony przez innych studentów Damian. – Chcę sprawdzić, czy mam w 201 czy 205, ale chyba tłum zadecyduje za mnie. Jeszcze nigdy nie widziałem tylu ludzi w jednym miejscu.

Damian widocznie nigdy nie był w kolejce na IEM-y, a przynajmniej w tych w poprzednich latach. Nie wiadomo dlaczego nagle wszystkim chciało się wstać w piątek na godzinę 7:30. Uznawane jest to za barbarzyńską godzinę, już nie mówiąc o starcie weekendu.

– Ja i tak mam jeszcze laby na 17, to jedno okienko mnie nie zbawi – mówi Karolina, studentka dojeżdżająca spoza miasta. – A poza tym nigdy nie wiadomo kiedy prowadzący puści listę, albo wymyśli coś równie kreatywnego.

Na korytarzach krew, pot, łzy i krzyki osób wciskanych do nie tej sali przez dziki tłum. Zostało jedno wielkie pobojowisko, niczym po bitwie o ostatnią pizzerkę z trumienki. Polegli są jeszcze wynoszeni, a ci zwycięscy wkurzeni, bo nikt nie pomyślał o porannych godzinach dziekańskich od 7:30 do 11:00.

To jest PaliTechnika. No jednak niemożliwe.
Artykuł by M4gda.

Leave a Reply