W swoim ostanim wywiadzie Jon Favreau, reżyser nowej animowanej adaptacji Króla Lwa, opowiadał o pierwszej wersji filmu. Początkowo film miał dostać od MPAA, amerykanskiego związku filmowego, rating R, najwyższy możliwy. Powodem miała być 30-minutowa scena seksu w formacie IMAX oraz kilka graficznych sekwencji rozrywanych ciał, w tym Mufasy.
Pierwszy scenariusz skupiał się na realiźmie świata Króla Lwa. Uznaliśmy, że na ten film pójdą osoby, które były dziećmi kiedy wyszedł oryginał, czyli dzisiaj dorośli. Chcieliśmy pokazać, że realnie Mufasa nie zniknął we mgle stratowany przez inne zwierzęta, a został rozerwany na małe krwawe kawałki i porozrzucany po całej dolinie. Timon i Pumba mieli być grani przez Jamesa Franco i Setha Rogena, ale ten pierwszy odpadł po zakrapianej sesji nagraniowej. Mieliśmy tez w głowie ok. 30-minutową sekwencję kręconą w formacie IMAX poakzującą tą bardziej intymną stronę świata Simby. Niestety Disney za szybko się zorientował, że kręcimy Króla Lwa a nie Deadpoola 3 i kazał nam wsyzstko pozmieniać. W planach jest Director’s Cut z wersją filmu wierną pierwszemu scenariuszowi, a dodatkiem do Blu-Ray’a będzie zapis 10 godzin z sesji nagraniowej Timona i Pumby, próbujących śpiewać “Hakuna Matata” po kilku jointach.
To jest PaliTechnika. Bo “Live Action” = “Grafika Komputerowa”.