Pan Jakub, lat 61, studia na Politecnice Wrocławskiej zaczął w roku 1978. Szukając sali wykładowej w budynku A-1 jednak się zgubił, i przez następne 40 lat błąkał się po labiryncie szukając wyjścia.
– Miałem mieć swój pierwszy wykład z matematyki, ale kompletnie pogubiłem się z numeracją – wspomina już starzec. – Wtedy to zaczęłem szukać wyjścia, ale tak dziwnie poukładane są tu korytarze, że nie wiedziałem gdzie mam iść.
Dowiadujemy się, że początkowo Pan Jakub próbował pytać innych ludzi i pracowników o drogę do wyjścia, ale nie był w stanie podążać za ich wskazówkami. Po kilku miesiącach niektórzy po prostu myśleli, że robi tam jakieś praktyki, a po latach, że jest tam profesorem. Początkowo żywił się kanapkami zostawianymi przez innych studentów, ale gdy weszły do użytku automaty z żywnością, miał już gdzie wykorzystywać zebrane przez lata monety.
– Niektórzy faktycznie myśleli, że jestem profesorem – wspomina staruszek. – Zakolegowałem się nawet z jednym z wykładowców i dla żartów wmówiłem mu, że jedynka hiperboliczna nie ma sensu. Ha, chociaż tyle dobrego mi się przytrafiło przez te lata.
Pan Jakub dostanie honorowy tytuł doktorski, ale nie przez lata spędzone w katakumbach A-1. Wystarczyło, że nie potrafi obsłużyć rzutnika.
To jest PaliTechnika. Labirynt w A-1 nie został zmyślony.
Artykuł by Pan Procesor.