Miano inżyniera nie należy się byle komu. Trzeba wykazywać się inteligencją i wiedzą w którym momencie użyć szarej taśmy, a kiedy WD-40. Jeden student Politechniki Wrocławskiej właśnie udowodnił, że jest warty tytułu naukowego.
– Jestem oszczędny, no nie z wyboru rzecz jasna, więc mam tylko jedne jeansy. Niestety spiesząc się na tramwaj tarłem nimi po żwirze i rozdarłem spodnie w kroku – opowiada Przemek, student Automatyki i Robotyki. – Nie umiem szyć, nie mam nawet w pokoju igły i nici. Ale mam za to szarą taśmę. I bardzo głupi pomysł.
Nie każdy głupi pomysł jest faktycznie taki głupi. Pszemek załatał spodnie niecały miesiąc temu, i dalej się trzymają. Wrocławskie lokale krawieckie są w szoku i niedowierzaniu.
– Najpierw sztuczna inteligencja zabiera pracę artystom, a teraz studenci PWr nam!? – wypowiada się Pani Renata, atelier krawiectwa i właścicielka salonu “1001 Obrusów i Firan”. – Nie każdy w branży podziela to zdanie. Niektórzy już używają szarej taśmy w swoich dziełach, ale osobiście uważam, że to nie to samo. Brakuje takim tkaninom duszy, serca. Nie mają czasu na stworzenie własnoręcznie czegoś natchnionego, tylko szybko szybko trzeba bo Zalando nie czeka.
Czy szara taśma zniszczy branżę krawiecką? Czy już odpadający skrawek taśmy wytrzyma w spodniach Przemka do świąt?
To jest PaliTechnika. Na oba odpowiedź to “nie”.
Artykuł by Rosalina.