Sezon egzaminacyjny w pełni i studenci dzielnie, niczym ta jedna wioska Galów, bronią się i uzyskują wymarzony tytuł inżyniera. Jeden odważny osobnik jednak postanowił objąć inną taktykę. Zamiast samemu bronić się przed natarciem pytań egzaminacyjnych, to on sam postanowił zaatakować komisję własnymi, ponadto podważając ich własne prace doktorskie i wywody naukowe.
– Stanął przed nami student w dresach i luźnej, hawajskiej koszuli. Nonszalancko zabrał nam talerz z ciastkami, usiadł odwrotnie na krześle odwróconym oparciem do nas i zaczął swoją obro-, znaczy no atak – mówi profesor będący częścią komisji. – Gdy chciałem zadać mu pytanie, to wstał, podszedł i położył mi palec na usta szepcąc “ciii”.
Podczas egzaminu doszukano się wielu błędów w pracach doktorskich członków komisji, oraz zatrważający brak Pryncypałków pośród przekąsek. Mimo względnego braku szacunku dla komisji, student wyszedł z pokoju z tarczą, a nie na niej.
– Co mogę powiedzieć, do pokoju weszły 4 osoby, w tym 3 z tytułami, a wyszły również 4, lecz z tytułem już tylko jedna. Ja. – chwalił się student.
Nikt z komisji nie chciał udzielić dalszego komentarza, mówiąc tylko, że ciekawi byliby, gdyby zasiadł w niej mgr Pietraszko zamiast nich.