Nadeszły kontrowersyjne zmiany do regulaminu studiów PWr. Poza małymi poprawkami, takimi jak termin doniesienia podań o urlop dziekański czy ustalenie maksymalnej ilości poprawek przedmiotu do jednej, władze uczelni postanowiły dodać jeden, bardzo ważny zapis. Od teraz obecność obowiązkowa na wykładach nie będzie zależeć od semestru studiowania, ale od tego, czy prowadzący opowiada ciekawie, czy zanudza na śmierć.
– Nagle mój plan zajęć wypełnił się wykładami – mówi Klaudia, studentka 3 roku. – Na większość bym nie chodziła, bo albo mi się nie chce, albo niektóry tak zanudzają, że nawet jak ktoś już przyjdzie to śpi.
Nowy zapis ma na celu motywację studentów do sumiennego uczęszczania na wykłady, na których frekwencja była niższa niż na immatrykulacji. Skutkować ma to zarówno podniesieniem ocen z kursów, jak i wzrostem satysfakcji prowadzących.
– Pooowieeem szczeeeerzeee, żeee baaardzooo sięęę cieeeeszęęę z teeegooo zaaapiskuuu – próbuje się wysłowić jeden z prowadzących, którego na oczy nie widział chyba cały wydział poza kolokwium. – Baaardzooo truuudnooo jeeest móóówiiić taaakiii czaaaas doooo puuusteeeej saaaaliiii.
Po 30 minutowym wywiadzie i 2 zadanych pytaniach z wykładowcą dowiedzieliśmy się również, że za brak nawet jednej nieboecności grozi skreślenie z listy studentów FB na otrzęsiny Wrocławia.
To jest PaliTechnika. Frekwencja na wykładach nie została zmyślona.