Po wybuchu wulkanu spowodowanym przeludnieniem wyspy pierwszego ciepłego dnia roku okolicę przykrywa spora warstwa pyłu i gruzu. Od pewnego czasu roboty FLASH pracują w pocie czoła nad odbudowaniem “centrum spotkań”, ale nawet wulkaniczne zgliszcza nie przeszkadzają majówkowiczom w wypoczywaniu pod bezchmurnym niebem z zimnym piwkiem w ręce i karkówką na naturalnym grillu.
– Musieliśmy przekopać się przez ścianę pyłu i kości straconych w tragedii, ale było warto – mówi jeden ze studentów spędzający weekend na Wyspie Słodowej. – Odkąd przez środek wyspy ciągle płynie lawa nie musimy rozpalać własnego grilla.
Co prawda wszystkie drewniane ławki spłonęły, ale błyskotliwi studenci szybko zbudowali nowe z trochę spalonych kości oraz roztopionego szkła po butelkach. Na miejsca spalonych drzew postawiono metalowe, sztuczne drzewa, ale pomalowane tak, by wyglądały jak prawdziwe. Widać jednak, że nie wszyscy widzą to jako kompletną tragedię, bo w niektórych miejscach stoją już popiołowe bałwany.
– Teraz wspominam te pamiętne wydarzenia, byłem wtedy tu na miejscu – wspomina student. – Na początku myśleliśmy, że to basy tak trzęsą ziemią, ale to wulkan. Straciłem wtedy psa, kolegę oraz plecak pełen prac do zaliczenia. Ale przynajmniej kiełbaski się szybko upiekły, więc nie było aż tak źle. Teraz pijemy za ich zdrowie.
Spodziewano się, że przez fatalny stan wyspy nikt nie będzie chciał na nią przyjść. Zdziwione miasto postanowiło przyspieszyć projekt odbudowy. Wyspa Słodowa zostanie zabezpieczona tytanowymi palami oraz silnikami antygrawitacyjnymi projektu studentów PWr. Po skończeniu inwestycji wyspa będzie w stanie przyjmować nawet amerykańskich turystów.
To jest PaliTechnika. Ale ludzi w uj.
Artykuł by Swetru.