Nadszedł ten czas. Brexit wchodzi w życie, co ciągnie za sobą wiele konsekwencji. Jedną z nich jest największe morskie przedsięwzięcie w historii świata. Miliony statków właśnie holują wyspy z dala od kontynentu, zgodnie ze spisaną umową.
– Mamy okrety angielskie, szkockie, norweskie, niemieckie i francuskie – mówi admirał Jack Offenheimer. – Miliony jednostek wspólnymi siłami przesuną wyspy na tyle daleko, żeby nikomu nie przyszło do głowy wracać do unii.
Co zonacza to dla mieszkańców wysp? Rozmawiamy z Brytyjczykami z północy i południa.
– Takich fal to jeszcze nigdy tutaj nie mieliśmy – mówi Clifford, mieszkaniec Lossiemouth. – Tak zjebała popsuła nam się pogoda, ze nie da się w spokoju wypić whiskey do Haggisa.
Na południu też słychać mocne narzekanie. Powody jednak są zupełnie inne.
– Takiego braku fal to jeszcze nigdy tutaj nie mieliśmy – mówi Albert, student mieszkający w Bournemouth. – Tak zjebała popsuła nam się pogoda, że nie da się w spokoju pójść wygrzewać na plaży ani pójść do ASDY po piwo.
Władze ostrzegają, że po zadokowaniu w nowej lokacji północ będzie mogła wyjść do pubu kompletnie nie zmoczona, a południe niech lepiej się tam schowa przed nadchodzącym tsunami.
To jest PaliTechnika. My się nigdzie nie ruszamy.
Artykuł by M4gda.