Naleśniki nad morzem niewiele droższe od tych na wrocławskim rynku.

W piekle jest wciąż gorąco i można się opalać. Nic więc dziwnego, że ludzie wybierają te nasze polskie morze do wypoczynku. Coraz więcej turystów tylko bierze ze sobą czajnik i zupki chińskie, bo nie zamierzają się rujnować na gofry za 15 złotych, albo naleśniki za 30.

– Jechaliśmy z dzieciakami na plażę, a córeczka całą drogę pytała po co nam na plaży mikrofalówka i czajnik – mówi pani Jadwiga, turystka z Wrocławia. – One jeszcze nie wiedzą, że na miejscu poczują się jak w domu. Znaczy się, ceny będą te same co na naszym rynku, ale za znacznie tańsze jedzenie.

Ceny nad polskim morzem z roku na rok rosną w górę. Przy obecnym wzroście taniej będzie wylecieć na Karaiby na tydzień, niż zobaczyć latarnię w Niechorzu.

– Wróciłem z piekła i znowu w nim jestem – mówi Helltaker ze swoim haremem demonów na leżakach. – Ale to takie biedne piekło. Nawet nie ma seksownych demonów do mojego haremu. Całe szczęście sam umiem robić naleśniki. I to najlepsze.

Aktualnie możemy tylko polecać plażowiczom zabieranie własnego jedzenia, oraz własnego haremu demonów. Oczywiście oba się nie wykluczają.

To jest PaliTechnika. Ceny oraz wyższość naleśników Helltakera nie zostały zmyślone.
Artykuł by Apwołt.

Leave a Reply