Rozmiar ma znaczenie, ale większy nie znaczy wcale lepszy. Tak właśnie jest na Wydziale Elektroniki Mikrosystemów i Fotoniki, gdzie najwyższą ocenę za inżynierkę dostał student z najmniejszą pracą. Dosłownie.
– Gdy do mnie przyszedł ze skończonym tekstem siedziałem przed pustym biurkiem – mówi promotor absolwenta. – Myślałem, że to jakiś głupi żart, ale student podał mi mikroskop, i wtedy zobaczyłem jego pracę. A dokładniej całe jej 4 mikrometry kwadratowe.
Rekordowa praca porusza tematykę mikroskopijnych układów elektronicznych oraz jeszcze mniejszej ich dokumentacji. W pewnym sensie ta praca inżynierska jest o samej sobie.
– To druga tak mała rzecz w moim życiu, która wywołała takie poruszenie od czasu wykonania badań na cukrzycę – mówi autor pracy. – Problemów z inżynierką miałem nie mało. Mimo dosłownie mniejszej pracy to wciąż musiałem się rozpisać jak każdy inny. Ale powiedzmy, że był to mały pikuś.
Praca ta okazuje się rewolucyjna, co najmniej na skalę uczelni. Rozwiązała problem składowania zeszłych prac inżynierskich, które już zapełniają wszelkie magazyny PWr.
– Kiedyś to je po prostu paliliśmy, ale teraz na uczelni mamy znacznie bardziej ekologiczne paliwa – mówi pracownik uczelni. – Powoli kończyły nam się pomysły co robić z tymi teczkami. Na W-1 zaczęli budować z nich już jakieś igloo, więc miniaturowe prace okażą się bardzo praktyczne.
To jest PaliTechnika. I ani jednego żartu o przyrodzeniu.
Artykuł by Brodacz.