W zeszły piątek profesor politechniki, prowadzący Algebry Liniowej 2, spóźnił się na własne zajęcia równo 15 minut i zastał pod salą tylko listę. Powód spóźnienia? Nie mógł wyjść z tramwaju.
– Jechałem tramwajem linii 1 w kieunku Biskupina. – opowiada profesor. – Planowałem wysiąść na Placu Grunwaldzkim, bo wtedy mam najbliżej do budynku. Jednak nawet stojąc przy drzwiach nie zdążyłem wysiąść. Tłum starszych pań w moherowych beretach szturmował drzwi pojazdu.
Według świadków zdarzenia kobiety przepychały się między wysiadającymi pasażerami oraz wpychały tych co już wysiedli do środka. Gdy jeden z mężczyzn w tramwaju zwrócił uwagę, że “najpierw się wysiada potem wsiada” pewna kobieta odpowiedziała “zamknij ryj gówniarzu” i uderzyła go laską w kolano. Gdy drzwi pojazu jakimś cudem się zamknęły ta sama kobieta stała przy siedzącej ciężarnej kobiecie, narzekając na niewychowanie młodych ludzi i to, że nie ustępują miejsc starszym.
– Liczyłem, że wysiądę jeszcze na Klinikach. – kontynuuje profesor. – Ale potem było jeszcze gorzej. I tak najgorsze nie jest to, że uciekłem z pojazdu dopiero na Hali Stulecia, ale to, że musiałem słuchać tych wszystkich przygód u lekarza. No i od tych wózków i lasek mam posiniaczone nogi.
O to, czy profesor wystąpi o odszkodowanie lub inną formę zadośćuczynienia, odpowiedział, że musiałby udawać jakiegoś filantropa z Torunia żeby coś od tych kobiet dostać.
To jest PaliTechnika. Ten artykuł był pisany na faktach.