Już teraz startują pierwsi uczestnicy Survival Race odbywającego się przy Morskim Oku. Poza typowym błotem, wodą i jakimiś belkami, w tym roku organizatorzy dodali masę nowych atrakcji. Już pierwsi nieszczęśliwcy utknęli na kolcach, pod powierzchnią gorącej lawy oraz na dnie dziury bez dna.
– Jak na “Survival Race” to w poprzednich edycjach przeżyło znacznie zbyt wielu zawodników – mówi organizator. – W tym roku postanowiliśmy podkręcić poziom trudności. Już w pierwszej godzinie straciliśmy na wszelkie brutalne sposoby więcej uczestników, niż w całej historii zawodów.
Do nowych przeszkód doszły między innymi kolce, lawa, dziury bez dna oraz wahadła z ostrzami. Te 2 pierwsze były pomysłem samego Pana Sołtysa, najważniejszej osoby w mieście. Pozostałe z kolei to rekwizyty pożyczone z Teatru Współczesnego. W zamian teatr tylko wymaga by pozostawić an ostrzach krew, bo będą potrzebowali jej do nowej sztuki.
Rozmawialiśmy z zawodnikami obecnymi na miejscu, o tym co sądzą o nowych atrakcjach.
– Przyszedłem biegać z kolegą na najkrótszym dystansie. Przez nową ścianę kolców z wyścigu wracam autem sam – mówi Krzysztof, jeden z zawodników.
– Pan Sołtys ma najlepsze pomysły. Podłożenie przepaści bez dna zaraz po ścianie wspinaczkowej to majstersztyk. Dalej można słyszeć krzyki spadających ludzi – mówi Marta.
Dla wytrwałych czeka chwała i zniżki do okolicznych foodtrucków. Dla tych mniej też są zniżki. Do lokalnego zakładu pogrzebowego.
To jest PaliTechnika. Nikt nie zatrzyma Pana Sołtysa. Nikt.
Artykuł by M4gda.