Agresja i przeciwieństwo zasady fair-play. Tak można podsumować wczorajsze spotkanie WSK Czerwone Młynki z Łódź Niebieskie Diabły. Mecz piłkarzyków trwał normalnie, aż do momentu, w którym jeden z napastników zaatakował obrońcę przeciwnika, bo nie zgadzał się z opinią sędziego. Z tego powodu przerwano nawet cały turniej.
– Wszystko zaczęło się w drugiej połowie, gdzie “Niebiescy” właśnie remisowali 5-5 – mówi komentator meczu, Bernard Belka. – Nagle zawodnicy obrony czerwonych wykonali manewr, który wyglądał jak młynek, czyli ruch w turnieju zakazany. I się zaczęło…
Gracze z Łodzi szybko zgłosili to sędziemu, który postanowił sprawdzić akcję na nagraniu wideo. W tym czasie na murawie jeden napastnik zaczął werbalnie obrażać przeciwną drużynę, rzucając przekleństwami na lewo i prawo.
– Gdy sędzia wrócił i powiedział, że młynka nie było, jeden zawodnik Niebieskich się rozwścieczył – kontynuuje komentator. – Najpierw zaczął obrażać sędziego, za co został ukarany. Chyba przez to właśnie musiał dać upust swoim emocjom i zaatakował obrońcę czerwonych. Na pomoc rzucili się członkowie obu drużyn, i wywiązała się ustawka, jakiej nigdy nie mieli nawet ich kibice.
Turniej został przerwany a zawodnicy, jak i kluby, surowo ukarane. Do szpitala trafiło 6 zawodników w stanie ciężkim, a reszta ucierpiała na wygięte belki, czy ułamane nogi. Najprawdopodobniej nie zobaczymy spotkania z żadną z tych drużyn aż do następnego sezonu.
To jest PaliTechnika. I tak grali sztywno.
Artykuł by Kapucyn.