Na wrocławskim Zaporożu dzieje się dużo od momentu wylania wód, o których Palitechnika pisała niedawno. Nieoczekiwana droga wodna z jednej strony zasłoniła asfaltowy trakt, z drugiej strony nowa rzeka otworzyła przed przedsiębiorczymi kozakami drogę do własnych osiedli.
Z dala od gwałtowników-deweloperów, pierwsza kozacka sicz powstała na rondzie Żołnierzy Wyklętych, kolejna na peronach tramwajowych na Hallera. Stamtąd kozackie czajki ruszają na podbój kolejnych terytoriów w okolicy (głównie w pasie zieleni między obiema jezdniami) lub na wyprawy łupieżcze do Sky Tower i Arkad.
Ponieważ samorząd Wrocławia nie zamierza uznać kozackiej samorządności, lecz wręcz przeciwnie, sprawy przybrały zaskakujący obrót. Dwa oddziały Komendy Miejskiej i Wojewódzkiej Policji zostały spacyfikowane podczas próby usunięcia squattersów z ich posesji, a dowódcy patroli pojmani. Wieść o tym poważnie wstrząsnęła wyższymi warstwami magistratu.
Wyczuwając zbliżającą się wojnę, kozaccy lokatorzy, zjednoczeni wokół postaci jednego z pracowników urzędu miejskiego, postanowili wystosować list do prezydenta miasta oraz wojewody dolnośląskiego, aby złagodzić nastroje.
– Ty psi synu Jacenty! Jaśnie oświeceni prezydencie i wojewodo! Proszę, aby za to, co się z Waszemi funkcjonaryuszami stało, którzy na wojsko nasze napadli, gniewu do nas nie żywili. Bogdan Chmielnicki, ataman wojsk kozackich – tak właśnie brzmi ujawniona treść wiadomości, którą do urzędu miasta przyniósł poseł kozacki.
Losy zaporoskich siczy nie są jeszcze przesądzone. W przeciwieństwie do losów posłańca.
To jest Palitechnika, mój stepowy skowroneczku!
Artykuł by Wiśnia