Dlaczego lokalna studentka wstała o 6:30 w czwartkowy ranek? Na pewno żeby uczyć się do egzaminu z podstaw chemii organicznej… Albo żeby ustawić się w 3 kilometrową kolejkę do trumienki po świeże pączki. Może i trwa sesja, ale są rzeczy ważne i ważniejsze.
– Mam pudło 6 pączków, 3 schowane za laptopem i do tego talerz domowych faworków – mówi o swoich przygotowaniach do egzaminu Karolina, studentka. – Było jeszcze 5 kulek serowych, ale powiedzmy, że trzeba było sprawdzić, czy aby na pewno były dobre. Każdą z osobna.
Posiadanie pączków na egzaminach nie jest w żaden sposób zakazane. Niestosownym jest jedzenie podczas pisania testu, lecz studenci nie są w stanie wytrzymać presji i odstresowują się tłustymi pączuchami. Karolina opracowała system pozwalający jej na jedzenie i pisanie jednocześnie.
– Kątem oka sprawdzam, czy profesor patrzy na ekran. Wtedy chaps biorę gryza i wracam do pisania jak gdyby nic. Dodatkowo na klawiaturę położyłam folię spożywczą, to nie musze się martwić o tłutego laptopa – zdradza swój plan studentka.
Tym jakże miłym akcentem życzymy wszystkim jak najmniej kalorii i jak najwięcej pączków, nawet faworkowym plebejuszom.
To jest PaliTechnika. Jakie nadzienie najlepsze i czemu kremówkowe?
Artykuł by Rosalina & Apyxo.