Przejść, czy nie przejść, oto jest pytanie. Odpowiedź jest prosta, wystarczy oba na raz. A przynajmniej tak wnioskować można z niedziałającego sygnalizatora świetlnego, który tak już stoi i kieruje ku swojej zgubie pieszych od dwóch miesięcy. Naukowcy uznają to za naturalny przykład superpozycji, mieszkańcy za przykład superpozycji pieniędzy podatników.
– Nie dowiemy się, czy światło jest zielone, czy czerwone do czasu jak nie wejdziemy na jezdnię – mówi dr Jay Walking z instytutu Fizyki Kwantowej w Miami. – Jest to naturalnie występujący na całym świecie fenomen, na którym eksperymenty kończą się albo tragicznie, albo z pieszym po drugiej stronie ulicy.
Niedziałające światło już zebrało dookoła siebie niemałe grono ludzi dyskutujących o powodach, skutkach i niepewnych faktach wynikających z awarii.
– Dzisiaj nie wiemy, czy aby na pewno to światło było kiedykolwiek zielone – mówi Andrzej, płaskoziemca i niebieskoświetlca. – Równie dobrze mogło być niebieskie. Nie macie żadnych naukowych dowodów, że było kiedykolwiek zielone.
Inne teorie to:
- Światło jest zielone, ale ktoś zmienił alfę na 0
- Szczury przegryzły kable
- Szczury, które napędzały korbkę zasilającą światło przegryzły kable
- Nikt nie naprawił go, bo nikt nie zwrócił nikomu uwagi zamiast wymyślać niewyobrażalne teorie i narzekać.
Nie jesteśmy do końca pewni, która z tych czterech okaże się prawdziwa. Jedynie wiemy, że 70% ludzi na skrzyżowaniu było zbyt leniwych żeby spojrzeć w obie strony przed przejściem.
To jest PaliTechnika. Statystyki są zmyślone, awaria nie.
Artykuł by M4gda.